Znudzeni chodzeniem postanowiliśmy ponownie oddać się naszej nowej leniwej pasji. Zaprawieni w boju w Tokio pojechaliśmy do północnej części miasta, żeby pomoczyć się w najlepszym „Onchen”. Ta łaźnia była zupełnie inna niż poprzednia. Dwie sauny, pięć basenów w tym: jeden na zewnątrz, jeden z podłączeniem do prądu. Dwa z wrzątkiem i jeden normalny, czyli i tak zbyt ciepły. Relaks genialny.
Po takiej odnowie biologicznej pojechaliśmy pociągiem do Osaki.
Od razu musze powiedzieć, że Osaka to moje ulubione miasto w Japonii. Dzielnica Minami to zwyczajnie orgia świateł i neonów. Setki knajpek, sklepików, pubów, restauracji i klubów. W każdym budynku, na każdym piętrze, na przestrzeni kilometra kwadratowego. Tłumy przyjaznych Japończyków zagadujących nas na każdym kroku. Smaczny obiad, potem kilka wizyt w 7 Eleven, a na koniec klub Grand Caffee. Było świetnie. Jestem niewinny. Więcej nie powiem, ale impreza była genialna.
No comments:
Post a Comment