Samo miasto nie robi jakiegoś oszałamiającego wrażenia. Szczególnie po długim pobycie w wielkim Seulu. Oczywiście, jak przystało na prawdziwych turystów zwiedzanie zaczęliśmy od słynnej świątyni Beombosa. Niestety po pobycie w Kyoto, na samą myśl o oglądaniu kolejnego zabytku robi mi się niezbyt dobrze. Jakoś przeżyłem, ale nie byłem specjalnie zachwycony. Chyba podobne odczucia mieli Piotrek i Kristo.
Po południu pojechaliśmy na miejską plażę. Haeundae jest najpopularniejszą, choć nie najładniejszą, plażą w Korei. Podobno w lecie, na tym małym kawałku piasku w centrum miasta, mieści się ponad pół miliona ludzi. W czasie naszego pobytu było ich znacznie mniej. Prawdopodobnie to z powodu temperatury wody, która miała może 5 stopni.
Niedziela była zdecydowanie ciekawsza. Cały dzień spędziliśmy na wyspie Yeongdo w parku o nazwie Taejongdae. Park wyróżnia się z miejscowego krajobrazu jedną podstawową cechą. Mianowicie jest tam czysto, czyli zupełnie inaczej niż w pozostałej części kraju. Piękne nadmorskie klify i na samym końcu latarnia morska. Z Pebble Beach popłynęliśmy z krótki rejs, podczas którego nawet nieźle nas pobujało.
W drodze na dworzec poszliśmy jeszcze w jedno ciekawe miejsce. W okolicach Teras St. I Shanghai St. znajduję się okraszona bardzo złą sławą część miasta. Znana jest z dużego zagęszczenia Rosjan, rosyjskich sklepów i rosyjskich burdeli. Bardzo ciekawe miejsce, mimo, że Lonely Planet go nie poleca po zmroku.
2 comments:
To the owner of this blog, how far youve come?
I found the building photos very interesting and dramatical.
Post a Comment